Teoretycznie somatyzacja jest krótkoterminowa – somatyzujemy zatrzymane, niewyrażone i nieprzeżyte emocje w postaci objawów fizycznych, jednak obciążający ból i dyskomfort szybko mijają. Jednak jeśli niesiemy bagaż przeżytych traum, związanych z niewyrażonym cierpieniem, ból notorycznie będzie próbował katalizować się poprzez ciało…
Somatyzacja to niejako zastępczy kanał komunikacji, który powstaje już w bardzo wczesnym dzieciństwie – kiedy to, co dzieje się wewnątrz dziecka nie może znaleźć adresata, cały system szuka alternatywy aby zostać zauważonym przez opiekuna… Brak skutecznego języka miłości w systemie rodzinnym sprawia, że o swoich uczuciach mówimy językiem objawów. Nierzadko zdarza się, że dopiero generując „chorobę” dostajemy to, czego potrzebujemy – czułość, opiekę, uwagę… W ten sposób uczymy się nie tylko jak katalizować emocje, ale też jak komunikować o swoich potrzebach. Dlaczego tak łatwo nam somatyzować ? Ponieważ nasze wewnętrzne dziecko wciąż czuje, że to jakiś sposób na uratowanie najważniejszych relacji…
Nieuświadomione mechanizmy somatyzacji mogą wciąż się powtarzać, generując nawracające objawy, niewytłumaczalne medycznie. Tak naprawdę cały nasz system wciąż i wciąż nie może znaleźć innego środka komunikacji i katalizowania uczuć… Mówimy wtedy o tzw. chorobie somatycznej. Objawy bywają niespójne (odczuwane w różnych miejscach w ciele, niezwiązane ze sobą), a jednak bardzo intensywne i częste.
Relacja z ciałem ukształtowana przez traumę seksualną (doświadczenie takie musi zostać wyparte przez dziecko, aby ratować relacje z rodziną), traumę porzucenia / opuszczenia czy parentyzacji (przejmowania przez dziecko roli rodzica), buduje podświadome przekonanie, że ciało jest źródłem zagrożenia, bo to właśnie poprzez ciało odczuwamy emocje – w tym wypadku cierpienie i ból. Jednocześnie, nie mieszcząc ładunku energetycznego i obciążenia, związanego z trudnymi emocjami, wyrażamy je bólem fizycznym. Ciało zaczyna być przez podświadomość odbierane jako wrogie czy wręcz NIE NASZE (zawłaszczone przez kogoś) i układ immunologiczny, że…trzeba je zniszczyć. W efekcie mamy do czynienia z chorobami psychosomatycznymi, takimi jak łuszczyca , RZS czy zespół jelita drażliwego.
Jak w każdym procesie uzdrowienia tak i w tym wypadku, kluczowa jest miłość – do siebie. Zrozumienie kanału komunikacji, jaki musiało stworzyć nasze wewnętrzne dziecko i cierpliwe, pełne łagodności zapewnianie mu nowego DOMU pełnego wsparcia oraz akceptacji.