Myślę dziś o tych historiach mojego rodu, które nigdy nie zostały wypowiedziane. Nigdy nie usłyszane. Nie utulone. Nie uzdrowione. Tych, które zostały pochowane razem z członkami rodziny, lecz tak naprawdę nie zniknęły – są zapisane w moim ciele, w mojej podświadomości. Traumy i trudne emocje przechodzą z pokolenia na pokolenie, czekając na miłość i zrozumienie, którymi możemy je objąć.
Co jest tak naprawdę Twoje, a co odziedziczyłeś / odziedziczyłaś po swoich przodkach? Jaki lęk, smutek czy gniew, jakie blokady, przekonania, cele? W moim poczuciu nie chodzi o to, aby się odcinać, a o to, żeby uhonorować uczucia, doświadczenia i pragnienia tych, którzy byli przed nami i podziękować za to, co nam osobiście nie służy – z szacunkiem i miłością.
W tym szczególnym czasie, zapraszam Cię do tego, aby połączyć się z historią przodków i stanąć do tego, aby dać ukojenie temu, czego doświadczali. Zatrzymaj się na chwilę, skontaktuj się z ciałem… Poczuj gdzie w Twoim ciele mieszkają ich traumy i jakiej opieki od Ciebie potrzebują. Podziękuj za przekonania, które być może pozwalały im przetrwać, a Tobie nie służą. Przyjrzyj się tej spuściźnie, która może Cię wspierać i jeśli tak czujesz – przyjmij ją jako swoją. Objęcie świadomością i miłością własnego rodu, uzdrawianie rodowych traum to fundamentalna praca dla życia w wolności jako kreator swojej rzeczywistości.
Pamiętajmy o tym, że nasi przodkowie żyli w przestrzeniach, w których nie mogli sięgać po dostępną nam dziś wiedzę i świadomość, często przytłoczeni własnymi ranami, przekazywali dalej toksyczne wzorce i zachowania, wierząc, że „tak jest najlepiej”. Wysyłanie światła, zrozumienia i miłości w ich kierunku ma niezwykłą moc.