Każde życie ma swoje zakręty, chwile radości i bolesne lekcje. Moje życie również takie było. Prywatnie od 8 lat jestem szczęśliwą mężatką. Razem budujemy życie pełne bliskości, zaufania i wsparcia. Od lat współpracujemy również zawodowo, tworząc projekty i warsztaty, które powstają z naszej wspólnej pasji do pracy z ludźmi.
Moja droga zaczęła się od pytań, które towarzyszyły mi przez lata: Dlaczego choruję na endometriozę 4 stopnia? Dlaczego co roku ląduję na stole operacyjnym? Dlaczego podejmowałam takie, a nie inne decyzje? Dlaczego tak długo czułam się wiecznie nieszczęśliwa? Jak poradzić sobie z lękiem, który tak mocno mną kierował?
Czy można wydostać się z miejsca, w którym czuję się uwięziona we własnym życiu? Czy jestem w stanie stworzyć przestrzeń, w której poczuję spokój, bliskość i prawdziwe życie dla siebie, pomimo ran, strat i lęków, które noszę w sobie?
Te pytania zmusiły mnie do spojrzenia w oczy samej sobie i własnym ranom. Zmuszały mnie do spotkania z emocjami, które przez lata były ukryte, do konfrontacji z własnym bólem i wreszcie do podjęcia decyzji, by wziąć życie w swoje ręce i naprawdę o siebie zadbać.
W 2015 roku straciliśmy dziecko. To był czas ogromnego bólu, w którym na powierzchnię wyszły stare, niedomknięte historie i dziecięcy ból nakładający się na tę stratę. To doświadczenie wystawiło nasz związek na próbę i zmusiło do jeszcze głębszej pracy nad sobą.
Po tej stracie wpadłam w depresję. To był czas, który na początku wydawał mi się końcem wszystkiego, a dziś widzę w nim jedno z najważniejszych zatrzymań mojego życia. Depresja była jedyną siłą, która potrafiła mnie zatrzymać, bo przez lata uciekałam w pracę, obowiązki i niekończące się „muszę”. Dopiero kiedy ciało odmówiło dalszej walki, mogłam zobaczyć prawdę o sobie. Depresja unieruchamia, ale też odsłania. Pokazuje to, przed czym uciekasz i czego już nie udźwigniesz. Po latach widzę, że to zatrzymanie było potrzebne, bo dało mi szansę, żeby zacząć naprawdę słyszeć siebie, spotkać się z własnymi emocjami i odbudować swoje życie od środka, a nie tylko z zewnątrz.
Po tej trudnej drodze zaczęłam odbudowywać siebie i swoje życie. Porządkowałam relacje, konfrontowałam emocje i przyglądałam się wzorcom, które kierowały moimi decyzjami, ucząc się krok po kroku odzyskiwać równowagę i własną moc. Dzięki temu, czego doświadczyliśmy, wiemy, że świadome przejście przez kryzys daje solidny fundament, na którym można budować bliskość, zaufanie i wspólne życie.
Nigdy nie miałam łatwego życia. Od 16. roku życia sama stawiałam pierwsze kroki w dorosłym świecie, ucząc się odpowiedzialności i samodzielności. Przeszłam przez wiele trudnych miejsc, które nauczyły mnie cierpliwości, wytrwałości i zrozumienia siebie. Te doświadczenia ukształtowały mnie jako osobę autentyczną, odważną i świadomą własnych emocji.
W wieku 40 lat i stanęłam w miejscu, które kiedyś wydawało się nieosiągalne. Jako kobieta czuję się spełniona, wiem, czego chcę w swoim życiu i do czego dążę. Jestem kobietą, która kocha i jest kochana, a jednocześnie zna swoją wartość i potrafi stawiać granice. W sercu czuję spokój, który nie jest efektem idealnego życia, lecz wynikiem przejścia przez cierpienie, stratę i własne lęki. To spokój rodzący się z pogodzenia się z przeszłością, z akceptacji tego, kim jestem dziś, i świadomości, że każda trudna lekcja, każdy ból i każda porażka prowadziły mnie do tej chwili, w której mogę żyć pełnią, autentycznością i własną mocą.
Oprócz pracy nad sobą i emocjonalnego rozwoju, dbam również o ciało i zdrowie. Regularnie chodzę na siłownię, basen i świadomie dobieram to, co jem. Uważność na własne ciało, energię i równowagę to również ważna część mojej pracy z klientami. Korzystam z superwizji, aby prowadzić ludzi w sposób bezpieczny, świadomy i profesjonalny.
Kilka lat temu wyprowadziliśmy się poza miasto. Mieszkamy w
lesie z naszym pieskiem i kotkiem. To nasze miejsce na ziemi, w którym po pracy
możemy ładować baterie, odnajdywać równowagę i cieszyć się prostymi chwilami
razem.